Wprowadzenie
Nie potrafię dokładnie wyjaśnić, dlaczego tak bardzo kocham te włoskie ciasteczka bożonarodzeniowe – po prostu je uwielbiam. Mają w sobie coś absolutnie wyjątkowego. Ich miękka, niemal „biszkoptowa” konsystencja, delikatna nutka anyżu (lub migdału, jeśli ktoś woli) oraz słodki, błyszczący lukier sprawiają, że trudno skończyć na jednym. Powiem wprost: walka o to, by nie zjeść całej blachy na raz, jest jak najbardziej realna.
Choć te ciasteczka są popularne w wielu włoskich domach, w moim rodzinnym domu nigdy ich nie robiono. Poznałam je dopiero u mojej cioci wiele lat temu. Jej sąsiadka przyniosła wtedy talerz pełen pięknie udekorowanych ciasteczek. Już po pierwszym kęsie wiedziałam, że się zakochałam.
Widziałam je w najróżniejszych kształtach – jako węzełki, esy-floresy, spiralne ciasteczka i kulki. Wszystkie wyglądają pięknie, ale prawda jest taka, że każdy kształt smakuje tak samo dobrze. Ja najczęściej wybieram formowanie małych kulek i delikatne spłaszczanie ich szklanką. Prosto, szybko i zawsze się udaje.
Pro tip: oprósz dno szklanki cukrem pudrem – dzięki temu ciasto nie będzie się przyklejać.
Przeczytaj dalej, klikając poniższy przycisk (CZYTAJ WIĘCEJ 》)!
