Po kilku minutach wezwałem pomoc. Czekanie wydawało się trwać wieczność. Każdy dźwięk, każdy ruch w domu budził niepokój. Kiedy w końcu przyjechali specjaliści, poczułem chwilową ulgę, choć napięcie wciąż nie opadało.
Ostrożnie weszli do łazienki i bardzo powoli podnieśli klapę sedesu. Wąż nadal tam był – zwinięty w kłębek, niemal nieruchomy, a jego ciało lśniło w wodzie. Widok ten na długo pozostanie w mojej pamięci. To nie była scena z filmu ani sensacyjna historia z internetu. To wydarzyło się naprawdę, w moim własnym domu.
Jeden z fachowców spokojnym tonem wyjaśnił, że takie sytuacje zdarzają się częściej, niż mogłoby się wydawać. Szczególnie w cieplejszych miesiącach gady potrafią zapuszczać się do kanałów, zwabione chłodem, wilgocią i dostępem do wody. Dla nich to naturalna droga, choć dla ludzi brzmi to jak koszmar.
Słuchałem, ale miałem wrażenie, że dociera do mnie tylko część jego słów. Stałem jak wryty w progu łazienki, nie mogąc oderwać wzroku od tego miejsca. Dom, który zawsze kojarzył mi się z bezpieczeństwem, prywatnością i spokojem, nagle przestał taki być. Granica między tym, co znane i oswojone, a tym, co dzikie i nieprzewidywalne, została brutalnie zatarta.
Po usunięciu węża i krótkim sprawdzeniu instalacji kanalizacyjnej specjaliści odjechali, a w domu znów zapadła cisza. Jednak nie była to już ta sama cisza co wcześniej. Była cięższa, pełna napięcia i niewypowiedzianych obaw.
Przeczytaj dalej, klikając poniższy przycisk (CZYTAJ WIĘCEJ 》)!
