Odruch niepodległości
Późnym wieczorem siedziała sama w kuchni, z kieliszkiem wina. Na stole leżała kartka z listą rzeczy do zrobienia: zadzwonić do prawnika, anulować przelew na konto warsztatu, zmienić hasła do wspólnego konta. Każdy punkt był jak kolejny krok ku wolności, ale też jak cięcie po żywej tkance.
Aleksiej wrócił po północy. Bez słowa usiadł na stołku, wpatrując się w podłogę.
— Wiedziałaś, jaka jest moja rodzina – powiedział w końcu. – Dlaczego się w to mieszałaś?
— Żeby pomóc. Choć raz. Żeby ktoś mnie wysłuchał – odpowiedziała cicho.
— Oni są staromodni. Nie lubią, gdy ktoś się wtrąca.
— Ja się nie wtrącam. Jestem twoją żoną. Chciałam, żebyśmy mieli wspólną przyszłość, a nie żeby twoja matka decydowała, kto jest intruzem.
— Nie rób z tego dramatu. To tylko biznes.
Anna wstała gwałtownie.
— Nie. To nie tylko biznes. To moja cierpliwość. I ona się właśnie skończyła.
On poszedł spać na kanapie. Ona została w kuchni, patrząc na swoje odbicie w czarnym oknie.
Rano panowała cisza. Nawet czajnik gwizdał jakby ciszej. Gdy Anna szykowała się do wyjścia, Aleksiej ziewnął w drzwiach:
— Dziś wieczorem spotkanie rodzinne. Musimy to omówić.
— Beze mnie – odpowiedziała spokojnie. – Biorę kilka dni wolnego. Wyjeżdżam. Muszę pomyśleć.
— Mówisz poważnie?
— Nigdy bardziej. I rada na koniec: poproś mamę, żeby zapłaciła podatki. Skoro tak dobrze „porządkuje sprawy”.
Przeczytaj dalej, klikając poniższy przycisk (CZYTAJ WIĘCEJ 》)!
