Punkt zwrotny nastąpił czternaście miesięcy temu, pewnego deszczowego wtorku. Brian zostawił otwartego laptopa, idąc pod prysznic. Na ekranie pojawiło się powiadomienie od Vanessy: „Wczorajsza noc była niesamowita. Nie mogę się doczekać, aż znów cię zobaczę, jak będzie u rodziców”. Kliknęłam. Ręce mi drżały, ale umysł pracował zadziwiająco jasno.
Vanessa Miller. Najlepsza przyjaciółka jego siostry od czasów studiów. Ta sama, która całowała mnie w policzek na każdym spotkaniu rodzinnym, która śmiała się ze mną przy stole i pytała o kolejne książki. Wymieniali wiadomości od miesięcy. Czytając je, nie czułam już smutku ani żalu. Pojawiło się coś znacznie chłodniejszego, bardziej uporządkowanego.
„Ona niczego nie podejrzewa” – napisał. „Zbyt zajęta książkami, by dostrzec prawdziwy świat”. Zrobiłam zrzuty ekranu wszystkiego, zapisałam je w kilku miejscach i odłożyłam komputer dokładnie tak, jak go zastałam. Kiedy Brian wyszedł z łazienki, pewny siebie i spokojny, przywitałam go swoim zwykłym uśmiechem. Tym razem jednak wiedziałam, że to tylko maska.
Dwa dni później ponownie skontaktowałam się z Andreą Blackwell, byłą koleżanką ze studiów, która została prawniczką specjalizującą się w skomplikowanych rozwodach i przestępstwach finansowych. Nasze spotkania przy kawie wyglądały niewinnie, niemal towarzysko. Zadawałam pytania pod pretekstem zbierania informacji do „powieści”, nad którą rzekomo pracowałam.
Andrea początkowo mi nie uwierzyła. Ale słuchała. A gdy w końcu pokazałam jej pełny zapis rozmów Briana o ukrytych aktywach i modyfikacjach dokumentów, zamknęła notatnik i spojrzała mi prosto w oczy. „Marissa” – powiedziała spokojnie – „to, co opisujesz, wykracza daleko poza zwykły rozwód. Niektóre z tych dowodów podlegają prawu karnemu”.
Od tego momentu wszystko potoczyło się szybko, choć na zewnątrz nic się nie zmieniało. Andrea pomogła mi uporządkować materiał i zrozumieć, co ma znaczenie z prawnego punktu widzenia. Księgowy przeanalizował nieścisłości. Wtedy odkryliśmy, że nasza umowa małżeńska została zmodyfikowana po tym, jak ją podpisałam. Dyskretnie dodano klauzule, które w praktyce pozbawiały mnie wszystkiego.
„To nielegalne” – wyjaśniła Andrea. „I unieważnia całą umowę”.
Przez kolejne miesiące odgrywałam naiwną żonę jeszcze staranniej niż wcześniej, jednocześnie gromadząc i zabezpieczając dowody. Nagrania, kopie zapasowe, dokumenty, uporządkowane według jasnego klucza. Czekałam na właściwy moment.
Przeczytaj dalej, klikając poniższy przycisk (CZYTAJ WIĘCEJ 》)!
